To druga część fotorelacji z naszej rodzinnej podróży do Japonii. Po krótkim i bardzo intensywnym pobycie w Tokio (zdjęcia z Tokio możesz obejrzeć tutaj) zapraszam Cię do Kioto, podobno jednego z najciekawszych miejsc na świecie.
Miasto przywitało nas ulewnym deszczem, który padał nieprzerwanie przez większość naszego pobytu, czasem tylko z mniejszą siłą. Mówiono nam, że takiego poziomu rzeki Kamo mieszkańcy nie pamiętają. Wiele miejsc, do których chcieliśmy dotrzeć, było w ogóle niedostępnych. W drodze na targ Nishiki przez most Shijō-ōhashi przechodziliśmy z duszą na ramieniu, zastanawiając się, czy będziemy mieli jak wrócić z powrotem, bo masy wody z błotem pod nami i widok pozalewanych terenów były bardzo niepokojące. Wracaliśmy długo, bo całe miasto było sparaliżowane…
Co nam się udało zobaczyć i czego doświadczyliśmy…
Najważniejsze miejsca, które zobaczycie na zdjęciach, to Fushimi Inari-Taisha z niekończącymi się bramami tori, przez które przeciskaliśmy się w wielkim parasolowym tłumie, i kamiennymi lisami; zamek Nijo-jo z pięknymi ogrodami, po których spacerowaliśmy na bosaka. Przejdziemy się uliczkami dzielnicy Gion i choć nie spotkaliśmy gejsz tylko przebrane turystki, to jednak wrażenie robiły spore. Moja ulubiona świątynia w Kioto to Nanzen-ji. Stare drewno zawsze tak na mnie działa. Gdyby mnie nikt nie poganiał, że głodny, że siku itp., spędziłabym na jej tarasie cały dzień. Podczas spaceru po Ścieżce Filozofów Tetsugaku no-Michi mieliśmy już bunt na pokładzie, deszcz, liczba kilometrów i świątyń po drodze przerosła naszych małych zwiedzaczy, ale udało się dotrzeć do Srebrnego Pawilonu Ginkaku-ji. Potem siły starczyło już tylko na parzenie herbaty i ramen. Już zupełnie przy innej pogodzie oglądaliśmy świątynię Kiomizu-Dera z wodospadem Otowa-no-taki ze świętą wodą, której Bartek koniecznie chciał spróbować.
Największą przygodę dzieciaki przeżyły w Narze. Nie wiedziały, czego się spodziewać poza tym, że spotkają tam parę danieli i zobaczą największego na świecie Wielkiego Buddę Daibutsu. Mimo że świątyń mieli już na tym etapie dość, to jednak chram Kasuga Taisha, świątynię Todaiji i przeciskanie się przez dziurę wielkości nozdrza tego buddy będą pamiętać długo. Zachowanie jelonków przerosło chyba wszelkie dziecięce wyobrażenia o tych zwierzętach, a Bartek dodatkowo zaliczył kąpiel w strumieniu.
To nie jest koniec mojej fotoopowieści, przede mną jeszcze Hiroshima, wyspa Miyajima i druga część pobytu w Tokio. Zaglądajcie więc! | Miłego oglądania!
Świątynia Yasaka-jinja
Targ Nishiki
Zamek Nijo-jo i jego ogrody
Fushimi Inari-Taisha
Nanzen-ji
Tetsugaku-no-Michi
Ginkaku-ji
Bardzo przydatne wskazówki dla turystów
Moje najulubieńsze Okomomyiaki, nikt mnie nie rozumie
Moje najulubieńsze Okomomyiaki, nikt mnie nie rozumie
Kiyomizu-dera